Historia motoryzacji moich rodziców... z mojej perspektywy!

Historia motoryzacji moich rodziców

... z mojej perspektywy!


Moi rodzice weszli w posiadanie swojego prywatnego samochodu stosunkowo późno. Chociaż, patrząc z mojej perspektywy to raczej pozytywny aspekt, ponieważ dzięki temu pamiętam, mniej więcej jak to wyglądało. Pokażę tutaj moja perspektywę, więc miejcie na uwadze, że to co tutaj piszę może być ciut przekłamane przez pryzmat dziecięcych oczu, za pomocą których na to wszystko patrzyłem. Z początku rodzicom chodziło o tani w zakupie i utrzymaniu samochód, coś na początek aby móc zaznajomić się z tym motoryzacyjnym światem i nie wystraszyć się kosztami jakie mogą takiej inwestycji towarzyszyć. Trzeba bowiem pamiętać, że sam zakup auta to dopiero początek inwestycji, już po samym zakupie trzeba samochód ubezpieczyć, przerejestrować, być gotowym na mniejsze bądź większe wydatki związane z naprawami samochodu (ponieważ przy okazji zakupu samochodu używanego, prawie zawsze jest tam coś do zrobienia). Kierując się tymi kilkoma kryteriami, już zwęża nam się pula dostępnych marek samochodów. Jako samochód rodzinny nikt nie chciałby kupować bardzo starego samochodu, więc kiedy mowa o stosunkowo tanim, zarówno
w zakupie jak i utrzymaniu samochodzi, nasuwają mi się na myśl auta Francuskie.

Renault Megane I 1.4 95KM


Wybór padł na Renault Megane I w wersji sedan, benzynowej, wyposażonej w instalacje gazową. Taki zestaw tworzył bardzo ekonomiczny środek transportu. Nawet jeśli trzeba było coś naprawić w tym samochodzie to biorąc pod uwagę, że jest to segment B, a samochód był Francuski to koszty ewentualnych napraw były znacznie mniejsze niż w przypadku jego rywali, takich jak od choćby VW Golf  III. Silnik o niewielkiej pojemności (jak na lata jego produkcji), nie dawał możliwości szaleństwa na drodze, ale nie po to był kupiony ten samochód. Samo wykonanie, jak również wyposażenie zostawiało wiele do życzenia, o ile się nie mylę egzemplarz moich rodziców nie posiadał na swoim pokładzie klimatyzacji, a szyby z tyłu działały dzięki systemowi otwierania korbo-tronik. Plastiki na desce rozdzielczej były twarde, i "tanie",a sama deska ograniczała się do radia, pokręteł od ogrzewania i... w zasadzie to już wszystko. Miejsca na tylnej kanapie (głównie z tej perspektywy pokonywałem wtedy kilometry dróg) nie było niesamowicie dużo, jednak dla dwójki dorosłych osób wystarczająco. Siedzenia z miękkiej gąbki i weluru nie sprawiały wrażenia prestiżowych, jednak podróże na nich spędzane były, stosunkowo komfortowe. W moim przypadku znaczną część bagażnika zajmowało koło zapasowe, co zmniejszało już i tak nie wielce ogromny bagażnik. Sprawiało to, że podczas pierwszej rodzinnej podróży nad polski Bałtyk, w miejscu gdzie powinienem trzymać stopy leżały walizki z ubraniami. Nie wspominam tego samochodu, ani dobrze, ani źle, po prostu był co z pewnością cieszyło, ale do dzisiaj nie podoba mi się wizualnie, nie zachwyca osiągami i w kwestii wykończenia zostawia wiele do życzenia. Auto jednak sprawowało się dobrze, więc zamiast je sprzedawać komuś obcemu, zostało w rodzinie i przeszło dalej na ciocię jako pierwszy samochód po zdaniu prawa jazdy.

Renault Laguna I 1.6 110KM


Jako drugi samochód rodzice wybrali wyżej przedstawioną Renault Lagune pierwszej generacji. Jeśli chodzi o awaryjność w lagunach można mówić wiele, jednak "jedynaczka" była niezawodna i nawet dzisiaj jest przez wielu polecana jako pierwszy, tani samochód który po prostu działa. Ponownie mamy do czynienia z samochodem w wersji nadwoziowej sedan, z silnikiem benzynowym
i instalacją LPG. Samochód był swego rodzaju "up-gradem" poprzedniego samochodu. Samochód
z tym samym logiem na masce co w poprzedniku, jednak wszystko poszło delikatnie do przodu. Autko tym razem było z klasy C więc urosło nieco w każdą ze stron, ponownie wersja sedan ze względu na to, że w codziennym użytkowaniu niepotrzebny był samochód w nadwoziu kombi (po co wozić powietrze?), a dla czteroosobowej godziny hatchback byłby już za mały. Ponownie instalacja gazowa, jednak tym razem pojemność silnika urosła o 200 centymetrów sześciennych, a co za tym idzie moc wyrażana w koniach mechanicznych. Jednak wzrost mocy nie był potężny, i faktycznie osiągi nie były wiele lepsze niż w poprzednim posiadanym przez rodziców samochodzie. Tym razem samochód posiadał już manualną klimatyzację, wszystkie szyby w prądzie, tak samo jak lusterka zewnętrzne samochodu. Miejsca zarówno z przodu jak i z tyłu było nieznacznie więcej, a wykonanie pozostało na takim samym, nie wysokim, lecz wystarczającym poziomie, jak dla zwykłej rodziny, która od samochodu wymagała żeby w miarę szybko i komfortowo się przemieszczać na dłuższych i krótszych trasach. Samochód moim zdanie naprawdę ładny wizualnie, można nawet powiedzieć, że ma on lekkie zacięcie sportowe. Pamiętam że wyjątkową rzeczą dla mnie był fakt podgrzewanej przedniej szyby, co z pewnością przyspieszało "od oszranianie" w zimne poranki. Zmiana auta nastąpiła dzięki pojawianiu się ciekawej oferty kupna innego samochodu, a był to...

...Opel Omega B FL 2.2 125KM


Wyszliśmy z Francuskiej motoryzacji wkraczając za zachodnią granice. Wierni wersji nadwoziowej
i chyba tylko jej. Cała reszta uległa całkowitej zmianie. Omega bowiem posiadała (podobno awaryjny)  wysokoprężny silnik o pojemności 2.2 litra o mocy 125 KM, znowu niewielki przyrost mocy, który na papierze nie wygląda tak źle, tak długo jak nie zobaczymy masy tej krowy... Opel mimo redukcji masy dzięki rdzy był bardzo ciężki. Duża masa, stosunkowo nieduża moc dawały w sumie wysokie spalanie, bo silnik nie miał siły ciągnąć tej kolubryny, jednak w tym modelu to tak już było, mniejsze silniki paliły dużo bo się męczyły, a większe takie , jak później wspomniany widlasty silnik benzynowy, paliły dużo ze względu na swoją naturę. Był też naprawdę duży i można by powiedzieć, że ten samochód jest reprezentantem klasy premium dla ludu, gdzie do dyspozycji mamy limuzynę, z ogromem miejsca w środku i dużo lepszym wykończeniem wnętrza. Tym razem na wyposażeniu znalazły się: automatyczna klimatyzacja, szyby w prądzie, wielofunkcyjną kierownica, radio ze zmieniarką, telefon na pokładzie samochodu i kilka innych bajerów. Nie była to topowa wersja, z elektroniczną roletką zakrywającą tylną szybę w czasie nocnych podróży, grzanymi fotelami, czy na przykład tempomatem. Jednak już samo wykonanie plastików i ogumienia było dużo lepszej jakości niż było to w przypadku Francuzów. Na desce widniało wiele przycisków, ale nie przesadnie wiele co sprawiało wrażenie samochodu z wyższej półki. Wykończenie było z drewnopodobną okleiną co już tak elegancko nie wyglądało, ale do przyzwyczajenia. Miejsca zarówno z przodu jak i z tyłu było imponująco dużo, pasażerowie dysponowali szerokim, nieco twardawym podłokietnikiem rozkładanym na środkowym siedzisku kanapy co było dla mnie nowością. Sama tylna kanapa i przednie fotele były pokryte ładnym i przyjemnym dla oka i skóry materiałem. W okresie kiedy moi rodzice posiadali ten samochód wydawał mi się brzydki, ociężały i taki... jakiś nijaki. Kiedy teraz patrze na ten model na ulicy odwracam się za nimi wspominając go bardzo pozytywnie. Ogromna maska, zgrabna, aerodynamiczna sylwetka boczna i potulny tyłeczek sprawia, że chciałbym, aby powrócił do mojej rodziny jako główny środek transportu. Dzisiaj jakbym sam kupował Omegę wybrałbym bogato wyposażoną wersje ze względu na ich niską cenę i wygodę jaką niewątpliwie dają, jednocześnie, aby osiągi był akceptowalne a samochód mógł dać nieco przyjemności z jazdy wybrałbym egzemplarz z 3.0 widlastą v-ał szóstką o mocy 210KM. Taka ilość kucyków pod maską pozwoliłaby na zabawę na torze w śnieżne drzwi dzięki napędowi na tył. W mojej opinii sylwetka jest ponadczasowa i wersja po face liftingu jest po prostu piękna, dzięki czemu Omega B FL stałą się moim małym rozsądnym marzeniem, jak chodzi o samochód rodzinny.

Audi A4 B7 2.0 140KM


Jesteśmy już przy obecnym samochodzie który jest "w naszym domu" od 2012 roku. Już nudno,
ale ponownie mówimy o wersji nadwoziowej sedan. Dodatkowo wyposażonym w bardzo awaryjny silnik wysokoprężny 2.0 TDI. Nie taka duża masa i odpowiedni zapas moc pozwoliły na uzyskanie sympatycznej dynamiki jazdy. Szczególnie miłe jest odczucie przyspieszania na drugim biegu kiedy konieczne jest szybkie przyspieszenie, na przykład przy okazji włączania się z pasa rozpędowego. Jednak ilość usterek jaka dokuczyła mojemu tacie była naprawdę długa i myślę że spokojnie równowartość tego samochodu została w niego doinwestowana. Pomijając jednak to i oczywisty ze względu na prestiż marki wzrost kosztów utrzymania, to naprawdę bardzo przyzwoity samochód. Silnik co prawda głośny i przenoszący wibracje na resztę samochodu, ale odpłaca za do przyjemnym przyspieszeniem i bardzo niskim spalaniem jak na jednostkę dwulitrową w aucie z segmentu C. Wnętrze jest ciaśniejsze niż w Omedze, co da się odczuć, jednak dla 4 osób wciąż wystarczająco. Wykonanie na minimalnie wyższym poziomie niż w przypadku Opla, dla mnie nie jest to aż tak zauważalne. Na duży plus dla Audi za to wypada wykończenie listewek na desce rozdzielczej i boczkach drzwi. Tam gdzie w Oplu była to okleina udająca drewno, w A4 mamy do czynienia z ładnym pasującym do koloru nadwozia aluminiowym wykończeniem. Wygląda to dużo estetyczniej i nowocześniej, a na pewno nie mniej elegancko. Koło kierownicy za to jest na minus, duże z cienką obręczą za którą chwytamy, tylko minimalnie zgrubiona w miejscach gdzie standardowo trzyma się dłonie. Dodatkowo mimo, że kierownica jest wielofunkcyjna, to ciężko w sposób precyzyjny używać rolek do zmiany głośności i przełączania utworów na playliście, czy stacji w radiu. Jest to utrudnione właśnie dlatego, iż zastosowane są tam rolki z ledwo wyczuwalnym skokiem, moim zdaniem dużo praktyczniejsze byłoby zastosowanie w ich miejsce analogowych przycisków z odpowiednim kliknięciem. Autko jest masywne ale nie odbieram tego, ani za wadę, ani za zaletę jest to charakterystyczne, to na pewno i jednym się to spodoba innym nie. Ogólne wrażenia są bardzo pozytywne, jednak nie czuje w tym aucie duszy, nie ma tej magii która by przyciągała go do mnie. W tym miejscu mógłby się zakończyć ten artykuł, jednak Omega przez krótki okres czasu była u nas równolegle z A4, dopiero po pewnym upływie czasu w jej miejsce weszła...
...Toyota Yaris I 1.0 68KM

Tu pojawia się pierwszy, dodatkowy samochód w moim domu. Jego pojawienie było skutkiem zdania egzaminu na prawo jazdy przez moją mamę w okolicy 2012 roku. Ciężko porównywać ten samochód do wszystkich pozostałych, gdyż jest to auto z segmentu A, który ma charakteryzować się małymi gabarytami, niską ceną i niskim spalaniem paliwa w pracy miejskiej. Zaletą jest fakt posiadania przez niego dwóch par drzwi drzwi, co daje łatwiejszy dostęp do tylnej kanapy, na której jest więcej miejsca niż wydaje się na pierwszy rzut oka, kiedy patrzy się na samochód z boku. Osiągi lepiej przemilczeć, nie jest to bowiem pojazd do wyścigów tylko jazdy do marketu, aby zaparkować na ciasnym parkingu pod szkołą i tego typu zadań. Yariska jest świetnym wyborem na pierwszy samochód, ze względu na to, że jest toporny w obsłudze i jedyne co trzeba przy nim robić to dbać, żeby ruda nie zjadła go w całości, bo lubi sobie schrupać, na przykład tłumik, którym w moim konkretnym egzemplarzu musiał zostać wymieniony na nowy, co po tylu latach w samochodzie Japońskim w cale nie dziwi...

***** Wszystkie zamieszczone zdjęcia nie są zrobione przeze mnie i nie przedstawiają konkretnie egzemplarzy które należały do moich rodziców*****

Komentarze

Popularne posty