Luźne przemyślenia, po kilkunastu miesiącach jazdy

Różnymi pojazdami...

Renault Espase

Od czasu pierwszej publikacji na tym blogu, minęło już dużo czasu. Przez ten czas trochę zmieniło się w moim życiu osobistym, ale również doświadczenie motoryzacyjne zwiększyło się kilkukrotnie. Szczególnie przez ostatnie kilka tygodni. W związku z tym chciałbym podsumować w pewien sposób dotychczasowe przeżycia. Moje spojrzenie na motoryzacje zmieniło się, jednak nie jest to drastyczna zmiana. Otworzyły mi się za to oczy i nauczyłem się patrzeć na ten świat nieco szerzej, niż tylko ze swojej wąskiej perspektywy. Jednak po kolei, zacznijmy od tego za kierownicą jakich samochodów miałem okazję podróżować od czasu uzyskania prawda jazdy...

Audi A4

W kwestii samochodów, którymi poruszam się na co dzień nie zmieniło się nic, wciąż jest to Audi A4 B7 2.0 TDI, oraz Toyota Yaris 1.0. Moje zdanie na temat tych samochodów nie uległo dużej zmianie, jeśli w ogóle. Podsumujmy sobie jednak odczucia z tej, jakby nie patrzeć długoterminowej przygody. Niemiec wciąż zadowala mnie tym jak się prowadzi, chociaż zacząłem odczuwać wzdłużnie montowany silnik, zaczepiony praktycznie na zderzaku. Ciasny łuk, przy dużej prędkości weryfikuje napęd na przód i właśnie takie zamontowanie jednostki napędowej. Jednak oprócz tego wciąż uważam, iż samochód ten jest naprawdę wygodny, a jednocześnie pozwala na znalezienie bardzo sympatycznej pozycji za kierownicą, takiej jak lubię, lekko zapadniętej, dzięki czemu, czujemy, że siedzimy naprawdę nisko, a to co nas otacza, jest wyjątkowo wysoko. Dodatkowo bardziej zaczęły drażnić mnie drgania silnika, które na niskich obrotach przenoszą się na całe wnętrze samochodu.
Po za tym skrzynia, z długimi skokami, zachęcająca do płynnej i spokojnej jazdy, całkiem wygodna kierownica, ale z beznadziejnymi rolkami do obsługi radia. Jednak co by nie mówić, czuć w tym aucie, że jest z koncernu VAG, proste, ale intuicyjne, a co za tym idzie wszystko jest na swoim miejscu.


Toyota Yaris
Przejdźmy w tym miejscu do Yarisa. W przypadku tego pojazdu, nie ma dosłownie żadnej różnicy, jeśli chodzi o moją wcześniejszą opinie. Mały, miejski samochodzik ze słabiutkim silniczkiem, który nie nadaje się na jakiekolwiek trasy, co miałem niestety okazje sprawdzać. Spostrzeżenie, jakie można zaznaczyć na plus to rewelacyjna skrzynia biegów. Każdemu wbiciu kolejnego przełożenia towarzyszy przyjemny klik. Mimo, iż drążek do zmiany biegów jest długi, to same przełożenia są bardzo krótkie, a to w rezultacie gwarantuje nieco gokartowy charakter temu miejskiemu autku. Wciąż szokuje mnie, jak twarde jest zawieszenie w Yarisie pierwszej generacji, porównując go do Ibizy, czy Clio z podobnych lat produkcji, ma się wrażenie, że Toyota powinna na masce dać dopisek "GT", oczywiście tylko w przypadku, gdy pominiemy kwestie silnika. Kończąc, myślę, że w swojej klasie cenowej yaris nie ma realnego konkurenta patrząc na: spalanie, bezawaryjność i pewność, że samochód zwyczajnie odpali, kiedy będziemy tego potrzebowali. Na dzień dzisiejszy, to właśnie są moje najczęstsze środki transportu, co oczywiście nie oznacza, że jedyne.

Ford Kuga
Od czasu zrobienia prawa jazdy, miałem okazje jeździć dwoma samochodami ze znaczkiem Forda na masce. Pierwszym z nich był Ford Kuga, epizod z tym samochodem, był najkrótszy ze wszystkich dziś opisywanych, więc bardzo skrótowo, tym bardziej, iż kolejny opisywany wóz dzieli z Kugą wiele cech wspólnych. Egzemplarz to druga generacja tego modelu, wyposażona w silnik 2.0 TDCI. Tak, jak nie lubię stereotypów, to ford niestety jest dokładnie taki, jak sobie to zawsze wyobrażałem. Srebrne, twarde plastiki i cała masa przycisków na panelu centralnym, podobnie jak ma to miejsce przykładowo w Insygni pierwszej generacji, samochód ładny, dopóki się nie zacznie dotykać wnętrza. Po za tym muszę przyznać, że bardzo specyficzny układ kierowniczy. Każdy dołek, czy nierówność na drodze bardzo mocno można było poczuć na kierownicy. Nie jest to jednak w żaden sposób pozytywne, szczególnie w kontekście podwyższonego samochodu na utwardzoną jezdnię. Kierownica była wręcz wyrywana z rąk, nawet na niewielkich nierównościach. Co nie zmienia faktu, że sama jazda była dla mnie przyjemna, a wóz prowadził się przewidywalnie. Nawet dwulitrowy diesel, dawał wystarczające osiągi w przedziale od zera do stu na godzinę, więc podejrzewam, że wielu osobom przypadłby do gustu. Przejdźmy w tym miejscu do kolejnego Forda, jakim był Ranger mk. 3.

Ford Ranger
Wspomniany wyżej pikap, o wielkich rozmiarach, przytłacza swoją masywnością. Bardzo lubię pikapy, bo są to samochody stworzone do pracy i nikt nie próbuje mówić, że jest inaczej. Dodatkowo surowy charakter i możliwości terenowe potwierdzają reduktor i możliwość włączenia stałego napędu na cztery koła w terenie. Bolączką egzemplarza, testowanego przeze mnie było jego serce, czyli Diesel o żałosnej pojemności 2.2 litra. Przy aucie tych gabarytów, jest to zwyczajnie za mało i nie można cieszyć się samochodem w pełni. Z zewnątrz, uważam, że jest piękny i prosty. Widać, iż jest to konstrukcja nowsza, a jednocześnie na pewno nie będzie się szybko starzała. Wielka paka, kanapa za przednimi fotelami, hak holowniczy, to wszystko składa się na rewelacyjną funkcjonalność tego wozu. Co do jazdy jest dokładnie tak jak w Kudze, z tym, że na zakrętach na pewno ciężej byłoby utrzymać tego potwora na właściwym torze jazdy. Podobnie, jak chodzi o wnętrze, twarde plastiki i niepotrzebne nikomu przyciski. Jednak w tym segmencie, tak bardzo mi to nie przeszkadza, bo to ma być samochód przede wszystkim przeznaczony do pracy, a nie do lansu przed znajomymi.

Volkswagen Golf
Nie było mi dane jeździć samochodami, w których mogę siedzieć nisko, miałby mocny benzynowy silnik i pewne prowadzenie. Zamiast tego kolejnym autkiem, jakim dane mi było się przejechać był Volkswagen Golf siódmej generacji. W życiu słyszałem tyle o tym, jak to golf jest zwykłym autem dla ludu. Prosty, intuicyjny, szary w środku i nudny. Siedziałem wcześniej w trzeciej i czwartej generacji, ale nie jako kierowca, więc nie chciałbym się wypowiadać o tych autach. Prowadziłem za to najnowszą możliwą wersje samochodu ludu. W moim przypadku napędzanym przez benzynowe 1.4 w wariancji mocy 125 KM. Chciałbym w tym miejscu powiedzieć, że coś mnie zdziwiło,
ale niestety nie mogę. Było to przeżycie tak płytkie i przewidywalne, że aż nudne. Oczywiście przyjemne, ze względu na wiek auta, wszystko pracowało płynnie, w ułożony sposób, wajcha od kierunkowskazów, chodziła w tak lekki sposób, że nie byłem pewny, czy oby na pewno zasygnalizowałem wykonany manewr. Tu moc była po prostu wystarczająca, podejrzewam, iż przy prędkościach autostradowych, nie jest już tak świetnie, ale na potrzeby miasta i tras z prędkościami w okolicach 100-120km/h, myślę że to dobry, zdroworozsądkowy wybór. Śmieszne spalanie,
z którym można zejść na spokojnej trasie poniżej pięciu litrów. Wnętrze dokładnie takie jak powinno być w tej klasie, czyli przyciski przyjemne i na swoim miejscu, ale to co dookoła wykonane z twardych, nieprzyjemnych tworzyw. Wydaje mi się, że pod tym względem wcześniejsze generacje były nieco lepsze. Za kierownicą nie znalazłem pozycji idealnej dla siebie, siedziałem stanowczo za wysoko i brakowało mi regulacji odcinka lędźwiowego w fotelu, ale podejrzewam, że wiele osób, które potrzebują po prostu samochodu, będą zadowolone. Golf w końcu ma być przede wszystkim zwykłym, niewyróżniającym się autem.

Skoda Octavia
Przez moje rączki przewinęła się też Skoda Octavia pierwszej generacji z kultowym silnikiem 1.9 TDI. Tak, jak wyżej napisałem o Golfie, że był nudny i szary tak Octavia jest zwyczajnie smutna. Przyciski ograniczone do minimum, twarde, chociaż może nie tak bardzo odrzucające plastiki, bardzo, ale to bardzo przeciętna skrzynia i ospały silnik. Z pewnością Samochód ten zyskuje w perspektywie, ceny, kosztów utrzymania i bezawaryjności, ale po kilku krótkich epizodach z tym modelem, sam nie chciałbym nigdy zostać posiadaczem Octavii, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą generacje. Duży bagażnik i stosunkowo obszerne wnętrze w stosunku do zewnętrznych gabarytów, to jest na pewno coś co kupują rodziny, ale dla kogoś kto szuka odrobiny emocji i przyjemności z jazdy to nie jest odpowiedni wybór. Dochodzi do tego miękkie, kanapowe zawieszenie, które z pewnością wpływa pozytywnie na komfort, ale bardzo negatywnie na prowadzenie. Wersja RS na pewno jest o stokroć ciekawsza, ale ja jeździłem zwykłym klekotem, więc odnoszę się do tego co miałem.

Lexus RX
Czas na kolejne podwyższone auta. Na pierwszy ogień niech padnie Lexus RX450h, już kiedyś wspominany na tym blogu. Musze przyznać, że mimo iż pałam nienawiścią do SUVów, nie podoba mi się specyfika skrzyni CVT, a część plastików zastosowanych w tym samochodzie to żart, muszę przyznać, że jest to niesamowity wóz. Jeśli myślę o skórze w kontekście foteli, to wyobrażam sobie właśnie fotele lexusa. Mięsiste, tłuste, wygodne, czuć prawdziwą skórę, a nie jakieś sztuczne krowy. Deska rozdzielcza z mięciutkiego tworzywa. Cudowne V6, dodatkowo wspomagane przez silnik elektryczny, to coś co daje naprawdę wiele emocji i może zaskoczyć niejednego Sebka w BMW. 
W samochodzie tym czuć pieniądz i myślę, że może to być wóz, który pozostanie już do końca życia jego właściciela, bo ma charakter, oferując przy tym samym ogrom miejsca i poczucie luksusu. Jeśli kogoś interesuje moja bardziej szczegółowa opinia na temat tego auta, zapraszam na osobny wpis, który widnieje od długiego czasu na blogu.

BMW X3
Pierwszy raz miałem okazje przejechać się BMW, niestety nie było to szybkie coupe, czy sedan, 
a SUV: X3 2.0d. Byłem szczerze negatywnie zaskoczony wnętrzem tego wozu. Pewnym dla mnie było, że ujrzę równie mięsistą skórę, co w wyżej opisywanym lexusie. A tu niemiła niespodzianka, skóra już na pierwszy rzut oka widać, że jest jedynie jakimś sztucznym zamiennikiem prawdziwej krowy. Wiele twardych plastików, które jednak w tym przypadku nie kują tak mocno w oczy, wyjątkiem jest tu czarny, fortepianowy plastik, który mimo, że auto jest nowe, już zaczyna się rysować. Trzeba przyznać, iż czuć to, że jest to najnowsza generacja tego modelu. Czytelny wyświetlacz, wygodny i intuicyjny w obsłudze iDrive, ładne ambientowe oświetlenie. Kiedy wieczorem zbliżamy się do pojazdu, po jego otworzeniu włącza się masa światełek, między innymi takie, które oświetlają klamki i podłoże przed wejściem do samochodu, a jest to na pewno bardzo pozytywny i imponujący efekt. Samo przyspieszenie nie jest, ani dobre, ani złe, do wyprzedzenia za wolnego kierowcy wystarczy, ale silnik nie zachęca do dynamicznej jazdy. Muszę jeszcze dodać, że zastosowany tam automat jest wręcz rewelacyjny, nie czuć żadnej zmiany biegu, redukcja dzieje się szybko i sprawnie, gdyby tylko Lexus posiadał tak cudowną przekładnie...


Renault Espace
Ostatnim samochodem jakim mogłem sam pokierować przez jakiś czas, był renault espace czwartej generacji z silnikiem benzynowym o pojemności 2.0 litra. To jak niesamowicie zaskoczył mnie ten pojazd to jest wręcz niemożliwe do opisania. Kosmiczny kokpit, z poukrywanymi guzikami, dobrze mi znana karta zamiast kluczyka i 170 kucyków pod maską. Niby duży rodzinny samochód, prowadzi się po prostu po francusku, czyli nieco ospale i miękko, tylko czy to wada? Absolutnie nie! Espace jest spójny, jak mało który samochód. Dopiero po przejechaniu się tym modelem, zrozumiałem, po co istnieje coś takiego jak Zefira OPC. Jest to cudowny rodzinny samochód, miejsca zarówno nad głową jak i na nogi jest masa, niewyobrażalna ilość schowków, duży otwór bagażnika z możliwością przesuwania tylnych foteli i to niezależnie od siebie, właśnie dlatego, że to fotele, a nie kanapa. Zupełnie nieintuicyjny, kiedy wsiada się do niego po raz pierwszy, miękkie, kanapowe zawieszenie, przez co każde hamowanie kończy się na tym, że czujemy się, jak na huśtawce, która nie drażni, a bawi w bardzo pozytywny sposób. Ale jejku, ile frajdy dał mi ten niemały samochód, cieniutka i wygodna kierownica, świetne przyspieszenie, cisza w środku auta to wszystko pokazuje jak to dobry samochód. Oczywiście nie dla mnie, przynajmniej na dzień dzisiejszy, ale sam jestem w szoku, jak zaimponowała mi ta konstrukcja. Jazda tym klocem dała mi więcej radości, niż X3, Golf i Kuga razem wzięte. Jedyny niespójny element, przynajmniej w moim odczuciu to fotel kierowcy, jest bardzo niewygodny, szybko zaczęły mnie boleć od niego plecy, a w drodze nad morze z rodziną, raczej nie jest to pożądane. Po za tym? Jak dla mnie idealny i chciałbym mieć okazje zaskakiwać się tak pozytywnie przy każdym "testowanym" przeze mnie samochodzie. 

Planuje pełnoprawne testy samochodów, a pomóc ma mi w tym  "Radomska Jazda", trzymam kciuki, że współpraca przyniesie owoce, o czym na pewno przekonacie się na blogu. 

Komentarze

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem przekonana, że ja bym sobie na pewno jakieś auto z tych tutaj przedstawionych wybrała. Tym bardziej, że każde z aut musi przecież przecież być ubezpieczone. Fajnie o zmianie ubezpieczyciela napisano w https://kioskpolis.pl/zmiana-ubezpieczyciela-oc-kiedy-nie-mozesz-tego-zrobic/ i jestem zdania, że po prostu warto czytać o tych kwestiach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również należę do osób, które całkiem sporo podróżują samochodem i nie wyobrażam sobie zmiany. Jeśli ktoś się interesuje motoryzacją to polecam lekturę artykułu http://www.gazetawielkopolska.pl/mobilny-serwis-tir-poznan/ gdzie dokładnie opisano to jak wygląda kwestia mobilnego serwisu TIR.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie jeśli sporo jeździmy po trasach to na pewno bardzo ważnym jest, aby wiedzieć co robić w sytuacjach awaryjnych. Właśnie dlatego ja także zawsze mam kontakt do pomocy drogowej https://pomoc-drogowa-katowice.pl/ i wiem, ze nie zostanę sama na drodze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie takie kwestie są ważne ale ja również jestem zdania, że jak jedziemy w trasę to dobrze jest czuć się pewnie. W takich sytuacjach na pewno dobrze jest mieć numer do pomocy drogowej https://lawety.w.poznaniu.pl/ z której ja także czasami korzystam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty